Bohaterem był brat mamy Józef, który nie zdradził...

Z ocalałych przymglonych fotografii spogląda zawadiacko przystojny chłopak z bujną ciemną czupryną śmiało odrzuconą z czoła. Na ganku grupka dziewcząt wystrojonych w najlepsze sukienki. I on, którego wszędzie pełno, wychowany przez kobiety, hołubiony przez nie, roześmiany... "Chodź Józek do zdjęcia! No chodź.." wołają kuzynki i siostry. Wreszcie wychodzi dziarskim krokiem, poprawiając krawat i zapinając marynarkę – staje wyprostowany pomiędzy najładniejszymi dziewczynami. Lubi towarzystwo, z ludźmi trzeba pogadać. Józef lubi "robić na gospodarstwie" rodziców. Rodzina... Józef uśmiecha się na myśl o najbliższych. "Świeża woda zdrowia doda" na płóciennych ręcznikach i miednica z wodą, święte obrazy i codzienny pacierz.

Druga fotografia, podobne ujęcie, ale tu na pierwszym planie Józef z akordeonem. Wychodzi przed grupkę stojących w drzwiach młodych mężczyzn. Patrząc w obiektyw, z fantazją wygrywa jakiś przedwojenny szlagier. Muzyka jest głośna, powietrze rześkie, mężczyźni palą i rzucają uwagi o wojnie, o polityce, o gospodarstwie, o ziemi... Jak to mężczyźni. Józef pierwszy do gadki, zawsze ma coś do powiedzenia, nie da sobie w kaszę dmuchać. Kaszub z dziada pradziada i nieodrodny syn ojca, po którym zresztą odziedziczył imię.

 

 

Pomagali im, mój brat z ojcem tam chodził. Ojciec co mógł, to dawał, bo miał gospodarstwo.Chodzili tam w nocy i nosili jedzenie partyzantom.

 

 Jego ojciec Józef Feliks Dzięcielski zginął w obozie koncentracyjnym Stutthof 
19 grudnia 1944 roku.Wkrótce okaże się, że junior  ma po ojcu kaszubską krnąbrność wobec opresji nazistowskiej i twardy charakter, który kazał mu milczeć podczas przesłuchań gestapo w Lęborku i potem w Gdańsku.
 
      Józef Dzięcielski mając 20 lat, poszedł "do lasu", by uniknąć służby w wojsku niemieckim (cyt. Z. Klotzke, Bedeker Luziński, Luzino 2004, s.53.) Józef Dzięcielski był partyzantem Tajnej Organizacji Wojskowej  „Gryf Pomorski”. Jego działalność partyzancka trwała dwa lata. To była jedna decyzja, odruch woli pozbawiony rozsądku: iść do lasu, do partyzantów z Gryfa Pomorskiego. To ona wpuściła do życia Józefa złowrogo nadciągające przeznaczenie. 
 
Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi – źli troglodyci.
Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.

K.K. Baczyński Pokolenie
 
18 lipca 1944 r. aresztowano młodego rolnika Józefa Dzięcielskiego w pobliżu bunkra w lesie tępskim. Razem z nim aresztowani zostali: robotnicy leśni Brunon Krefta (dowódca grupy) i Zygmunt Pobłocki. Aresztowanych powiązano drutem kolczastym i przewieziono do Lęborka na przesłuchanie. Po śledztwie w Lęborku zostali przewiezieni do Gdańska.

Oto pocztówka z dnia 10 lutego 1945 r., napisana po polsku, przesłana do siostry w Tępczu:
 

Kochana Siostro i Gryto, Langfur 4.12.1944 r. Piszę do was parę słów, że jestem Bogu dzięki przy zdrowiu i idzie mi dobrze. Kochana Siostro i Gryto, ja myślałem, że ty mnie odwiedzisz więcej razy. Jak masz czas, to przyjedź mnie odwiedzić, bo kto wie, że my się później zobaczym. Pozdrawia was wasz Brat Józef. Proszę o odpis. Proszę pozdrowić rodzinę Tempskich”.

 

Życzenie Józka spełniło się, siostra pojawia się w odwiedziny.

 

Mama odwiedziła go trzy dni przed śmiercią. I jeszcze pisała do samego Hitlera (o ułaskawienie), tłumaczyła go, że on młody... I dostała odpowiedź, że to będzie trwało trzy miesiące. Wszystko to były kłamstwa, bo już był skazany i czekał na śmierć – wspomina jego siostrzenica.


Po siedmiu miesiącach dalszych przesłuchań oskarżono ich o działalność z bronią przeciwko III Rzeszy i postawiono przed sądem specjalnym. Sąd skazał ich trzech na karę śmierci .Wyrok wykonano 17 lutego 1945 r. w Gdańsku. Zostali rozstrzelani.

 

Kochana siostro i Gryto. 17 II 45. Danzig- Langfur

Pisze do was parę słów i to smutne, że będę o godzinie 8 zabity. Kochano siostro i Gryto, to jest wszystko wola Boża. Kochana siostro, jak brat nie powróci, to gospodarstwo ty zatrzymasz, dajcie za mnie na mszę świętą i módlcie się za mnie do Pana Boga, że ja muszę iść z tego świata tak młody, bardzo mi ciężko, ale to jest wszystko od Boga namienione. Kochana siostro i Gryto, pozdrówcie wszystkich moich krewnych i sąsiadów Tempskich i niech się za mnie modlą do Pana Boga, Kochana siostro i Gryto ten list, co ja ostatnią moją ręką pisze, schówcie sobie na pamiątkę, jest u nas już ksiądz i my trzech będziemy się spowiadać. Kochana siostro i Gryto, musze kończyć, bo godzina mojej śmierci nadchodzi i macie mnie zawsze w pamięci. Najmilszy wasz brat Józef – Amen”.

 

Albo ptak zimowy w śniegu na mnie woła,
długie pola pod nim, pola smutku
gdzie się cisza zmienia w głuchy łuk kościoła
i tak w wieczność wchodzę po cichutku. (...)

I powrócę między ludzi w gniew i miłość
w kruchym ciele, w nieostrożnym, w szklanej trumnie,
tak poczekać w tym, co jest, i w tym, co było,
całą wieczność tak przeczekać, nim zrozumiem.


K.K. Baczyński Co jest we mnie

 

Gwiazda Józefa Dzięcielskiego rozbłysła po raz ostatni wraz z hukiem wystrzału plutonu egzekucyjnego w gdańskim więzieniu, w lutym 1945. Jak wielu z pokolenia Kolumbów, przeżył swoje krótkie życie rozpięte pomiędzy rocznikiem 1924 a którymś z sześciu lat wojennej hekatomby. W tym ogniu stopiło się i dramatycznie zmizerniało jego młodzieńcze życie, zahartowało się i wpełzło do partyzanckiego bunkra, aby ostatecznie rozsypać w proch gdzieś na gdańskiej Zaspie, w miejscu na zawsze nieodkrytym. Po latach jego siostrzenica tak podsumuje opowieść o wujku:

 

Kto był bohaterem...? Bohaterem był brat mamy (Józef), który nie zdradził, gdy Niemcy go złapali, nic nie powiedział o innych bunkrach. Dał się zabić po prostu.

Pomagali im, mój brat z ojcem tam chodził. Ojciec co mógł, to dawał, bo miał gospodarstwo.Chodzili tam w nocy i nosili jedzenie partyzantom.